Polska przystępuje do ESO!

Logo ESO

Po wielu latach starań polskie środowisko astronomiczne może świętować sukces: przystępujemy oficjalnie do Europejskiej Organizacji Badań Astronomicznych na Półkuli Południowej (dawniej Europejskie Obserwatorium Południowe, European Southern Observatory, ESO)!  Powstała w 1964 roku instytucja gromadzi obecnie 14 krajów (Austria, Belgia, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Portugalia, Szwajcaria, Szwecja, Wlk. Brytania i Włochy). Piętnastym krajem przystępującym do ESO jest Brazylia, której parlament musi jeszcze ratyfikować umowę akcesyjną. Polska będzie 16. członkiem ESO. ESO to jedna z największych instytucji astronomicznych, dysponująca obecnie budżetem w wysokości około 130 mln € rocznie. Do ESO należą największe i najlepiej wyposażone teleskopy i sieci teleskopów umieszczone w obserwatoriach na terytorium Chile: La Silla (z dwoma dużymi teleskopami, 3,6-m i 3,5-m NTT oraz wieloma mniejszymi),  Cerro Paranal (z czterema 8-m teleskopami VLT), i Llano Chajnantor (z siecią radioteleskopów ALMA). Jedno z największych przedsięwzięć ESO na najbliższe lata to zbudowanie na szczycie Cerro Amazones 39-m teleskopu E-ELT (European Extremely Large Telescope).

Przystąpienie do ESO oznacza dla polskich astronomów możliwość skorzystania z najlepszych na świecie instrumentów obserwacyjnych i realizacji programów badawczych, o których do niedawna mogli tylko pomarzyć.

W związku z tym 28 października 2014 r. odbędzie się uroczystość podpisania aktu przystąpienia Polski do ESO. Polską stronę reprezentować będzie Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Lena Kolarska-Bobińska, a ESO — Dyrektor Generalny Tim de Zeeuw. Uroczystości podpisania wspomnianego aktu towarzyszyć będzie krótka sesja naukowo-informacyjna w Centrum Astronomicznym im. M.Kopernika w Warszawie (CAMK) pt. "ESO - Polska". Program tej sesji można znaleźć tutaj.

Bliskie spotkanie komety z Marsem

Siding Spring comet approaching Mars

Prawie dwa lata temu, 3 stycznia 2013 r., australijski łowca komet Robert H. McNaught odkrył swoją kolejną kometę (obecnie ma ich na koncie kilkadziesiąt). Oznaczona później jako C/2013 A1 Siding Spring (od miejsca obserwacji, Siding Spring Observatory) kometa ta zyskała wkrótce rozgłos. Okazało się, że jej orbita przebiega bardzo blisko Marsa. Tak blisko, że może nawet dojść do jej zderzenia z Czerwoną Planetą.

Dalsze obserwacje pozwoliły na precyzyjne wyliczenie orbity i pokazały że do zderzenia  jednak nie dojdzie. Kometa przeleci w odległości niespełna 140 tys. km od Marsa. Największe zbliżenie nastąpiło 19 października 2014 r. o godz. 20:28. Pokazany obok rysunek, będący artystyczną wizją tego spotkania, pochodzi ze strony NASA. Można tam obejrzeć ciekawą animację tego zjawiska.

Czego możemy się spodziewać po tym zjawisku? W zasadzie niewiele jeśli idzie o obserwatorów z Ziemi. Inaczej rzecz się ma, gdyby obserwować kometę z powierzchni Marsa. Miałaby ona w maksimum jasność około -6 mag, czyli doskonale byłaby widoczna gołym okiem. Wprawdzie ogon komety skierowany jest w taki sposób, że nie "omiecie" planety, to niewielka część cząstek ogona, który jest tworem bardzo rozproszonym, powinna trafić w rozrzedzoną atmosferę Marsa. A ponieważ prędkość tego spotkania jest bardzo duża (około 56 km/s), można byłoby się spodziewać spektakularnego "deszczu meteorów".

Niestety, nie ma nas na Marsie. Są tak jednak cztery orbitujące obserwatoria, w tym znajdujący się tam od niedawna MAVEN. Z jednej strony daje to szansę na obserwacje, z drugiej jednak trzeba się liczyć z tym, że cząstki warkocza komety mogą zagrażać instrumentom na orbicie. Stąd pomysł, aby tak zmienić orbity wspomnianych obserwatoriów, by w newralgicznym momencie były "schowane" za Marsem. Na powierzchni Marsa znajdują się też ciągle działające łaziki Curiosity i Opportunity.